Cześć! Dziękuję Wam za tak liczne odwiedzanie mojego bloga i komentarze. Wybaczcie mi, że tak powoli na nie odpowiadam. Mam studia oraz kurs wizażu, który jak na razie nie spełnia niestety moich oczekiwań. Cieszę się, że jesteście. Nie spodziewałam się, że tak szybko zyskam wielu czytelników. Oczywiście chciałabym aby było nas więcej, pisać o tym co najbardziej Was interesuje i na pewno zorganizować jakiś konkurs.
Dziś chcę napisać o żelu do golenia marki Gillette. Produktów tej firmy używam już ładnych kilka lat. Najpierw były to maszynki, a później zdecydowałam się na kupno żelu o zapachu kwiatowym. Ten żel zrecenzuję w którejś z kolejnych notek. Trochę różni się moim zdaniem od "nowości" z Olay.
Żel pojawił się w sklepach kilka miesięcy temu, ja kupiłam go zaraz po premierze. Pamiętam, że dorwałam ostatnie opakowanie w drogerii Rossmann. Jest to najmłodszy z całej serii żeli do golenia marki Gillette.
Opakowanie: Standardowe jak dla pianek do golenia, 200 ml z dozownikiem. Opakowanie jest jednak duże więc niezbyt nadaje się na wyjazd. W przypadku tego żelu, opakowanie ma ładny, złoty kolor i jest estetyczne.
Konsystencja: Niebieski żel, który po rozprowadzenia zamienia się w miękką, białą piankę. Moim zdaniem jest on dość wydajny. Wystarczy nałożyć tylko odrobinkę żelu, a zrobi się z niego duża ilość piany.
Zapach: Dla mnie przyjemny, kojarzy mi się z karmelem.
Działanie: Zawiera w składzie masło shea, więc ma nawilżać i zapewniać gładkie golenie. Ja nie zauważyłam tu szczególnego nawilżenia, nic szczególnego. Na ciele mam skórę suchą i wrażliwą, może to dlatego. Podrażnień niestety wcale nie było mniej.
A wy jakich żeli do golenia oraz maszynek używacie?
Czy możecie polecić coś dla wrażliwej skóry?
Strony
▼
czwartek, 31 października 2013
środa, 30 października 2013
Recenzja kąpieli do włosów Supreme Selection Restore Syoss
Dziś przyszedł czas na recenzję kolejnego produktu z nowej serii Syoss. Udało mi się już skompletować wszystkie cztery produkty. W poprzedniej recenzji opisywałam fluid do włosów, który naprawdę mi się spodobał. A jak sprawdziła się kąpiel do włosów? A tak właściwie to szampon bo kąpiel to jedynie nazwa brzmiąca luksusowo i ciekawie, zachęcająca do kupna.
Opakowanie: Produkt sprzedawany jest w tubce. Moim zdaniem nie jest to wygodna forma, produkt ciężko wycisnąć a zakrętka niezbyt dobrze się domyka.
Zapach: Ładny, delikatny, cała seria ma tą samą nutę zapachową, która mi akurat przypadła do gustu
Konsystencja: Szampon nie jest ani gęsty, ani rzadki. Bardzo mała wydajność - słabo się pieni, aby umyć całą głowę trzeba sporo zużyć. Zawiera Sodium Laureth Sulfate:-/ Działania regeneracyjnego nie zauważyłam, włosy wcale łatwiej się nie rozczesują, wręcz powiedziałabym - jest gorzej, plączą się, są wysuszone.
Cena: 18 zł za 250 ml - ja co prawda kupiłam na promocji za 13 zł więc nie uważam, żeby to była bardzo wysoka cena. Jednak cena regularna za małe opakowanie szamponu jest zbyt wysoka. W miarę przyzwoity szampon kupimy już w granicy 8-9 zł za 250 ml.
Ocena: 3/10
Opakowanie: Produkt sprzedawany jest w tubce. Moim zdaniem nie jest to wygodna forma, produkt ciężko wycisnąć a zakrętka niezbyt dobrze się domyka.
Zapach: Ładny, delikatny, cała seria ma tą samą nutę zapachową, która mi akurat przypadła do gustu
Konsystencja: Szampon nie jest ani gęsty, ani rzadki. Bardzo mała wydajność - słabo się pieni, aby umyć całą głowę trzeba sporo zużyć. Zawiera Sodium Laureth Sulfate:-/ Działania regeneracyjnego nie zauważyłam, włosy wcale łatwiej się nie rozczesują, wręcz powiedziałabym - jest gorzej, plączą się, są wysuszone.
Cena: 18 zł za 250 ml - ja co prawda kupiłam na promocji za 13 zł więc nie uważam, żeby to była bardzo wysoka cena. Jednak cena regularna za małe opakowanie szamponu jest zbyt wysoka. W miarę przyzwoity szampon kupimy już w granicy 8-9 zł za 250 ml.
Ocena: 3/10
poniedziałek, 28 października 2013
Recenzja fluidu do włosów Syoss Supreme Selection Restore Proffesional Performance
Linia kosmetyków Syoss Proffesional Performance skusiła mnie ładnymi opakowaniami i zapewnieniem, że są to produkty profesjonalne. Kupiłam z tej serii fluid, balsam oraz odżywkę do włosów. Jak na razie przetestowałam sam fluid, który jest najbardziej ciekawym dla mnie produktem.
Według producenta, można użyć ten produkt na trzy sposoby:
1) wmasować przed myciem dla delikatnej pielęgnacji
2) po myciu wmasować i spłukać
3) pozostawić na noc dla silnej regeneracji i spłukać rano.
Ja użyłam sposobu pierwszego. Wmasowałam produkt na kilka godzin w końcówki włosów (najbardziej zniszczone i potrzebujące regeneracji), a następnie je umyłam.
Jak wrażenia? Zacznijmy od początku?
Cena: 18 zł
Opakowanie: Wzorowane na produktach profesjonalnych, estetyczne, fajnie wygląda w łazience. Ma wygodny dozownik, dlatego wyciśniemy potrzebną ilość. Po zużyciu można opakowanie wymyć i wykorzystać jako pojemnik na mydło w płynie.
Konsystencja: Ani nie za rzadka, ani nie za gęsta. Przyjemnie wciera się we włosy, ma bardzo ładny, delikatny zapach. Sam fluid jest perłowy, posiada małe drobinki co też ładnie wygląda na włosach. Moim zdaniem śmiało po myciu można posmarować końcówki i zostawić.
Działanie: Włosy są dość miękkie i łatwiej je jest rozczesać. Co do naprawiania zniszczeń - nie oczekujmy cudów od kosmetyku. Na pewno trochę poprawia stan, ale nie jest to żadna rewelacja. Minusem jest słaba wydajność.
Ocena: 9/10
Według producenta, można użyć ten produkt na trzy sposoby:
1) wmasować przed myciem dla delikatnej pielęgnacji
2) po myciu wmasować i spłukać
3) pozostawić na noc dla silnej regeneracji i spłukać rano.
Ja użyłam sposobu pierwszego. Wmasowałam produkt na kilka godzin w końcówki włosów (najbardziej zniszczone i potrzebujące regeneracji), a następnie je umyłam.
Jak wrażenia? Zacznijmy od początku?
Cena: 18 zł
Opakowanie: Wzorowane na produktach profesjonalnych, estetyczne, fajnie wygląda w łazience. Ma wygodny dozownik, dlatego wyciśniemy potrzebną ilość. Po zużyciu można opakowanie wymyć i wykorzystać jako pojemnik na mydło w płynie.
Konsystencja: Ani nie za rzadka, ani nie za gęsta. Przyjemnie wciera się we włosy, ma bardzo ładny, delikatny zapach. Sam fluid jest perłowy, posiada małe drobinki co też ładnie wygląda na włosach. Moim zdaniem śmiało po myciu można posmarować końcówki i zostawić.
Działanie: Włosy są dość miękkie i łatwiej je jest rozczesać. Co do naprawiania zniszczeń - nie oczekujmy cudów od kosmetyku. Na pewno trochę poprawia stan, ale nie jest to żadna rewelacja. Minusem jest słaba wydajność.
Ocena: 9/10
niedziela, 27 października 2013
Azjatyckie wynalazki - Przyrząd do malowania rzęs
Witajcie! Dziękuje wam za wszystkie komentarze i cieszę się, że notki się wam podobają. Będę starać się publikować częściej i szukać coraz ciekawszych tematów. Może mi coś podpowiecie? O czym chciałybyście przeczytać?
Na bieżąco staram się odwiedzać wasze blogi, czytać notki oraz komentować. Proszę o trochę wyrozumiałości. Do każdego na pewno zaglądnę.
Dziś o pewnym małym wynalazku, który na stałe zagości w mojej kosmetyczce. Przyrząd do malowania rzęs kupiłam na internecie w cenie 2 zł. Za tą cenę oczywiście nie było możliwości żebym nie spróbowała.
Opakowanie: Przyrząd dostajemy w foliowym opakowaniu wraz z kartonową instrukcją. Niestety jedyne napisy to "krzaczki" ale oprócz tego na ulotce są również rysunki.
Wygląd: Z tego co widziałam występuje w wersji niebieskiej oraz różowej. Ja mam różową i taką też częściej spotykam na internecie. Urządzenie jest wykonane z plastiku, lekkie poręczne i małe. Łatwo schowacie go do torebki albo kosmetyczki. Jest również higieniczne - po użyciu wystarczy umyć za pomocą wody i osuszyć.
Użycie: Urządzenie przykładamy do linii rzęs tak aby linia grzebyczków przyrządu była tuż za nimi. Powoli i delikatnie malujemy rzęsy. Końcówką można porozdzielać sklejone rzęsy, zanim jeszcze zaschną.
Moje wrażenia: Prawie z każdym tuszem daje bardzo dobre efekty. Przy tuszach, które wcześniej sklejały mi rzęsy, ten problem występuje już w mniejszym stopniu. Pomalowane rzęsy na pewno wyglądają zdecydowanie lepiej i są dokładniej pokryte tuszem.
A co wy sądzicie o takich wynalazkach?
Jakie są wasze sposoby na ładny makijaż rzęs?
Na bieżąco staram się odwiedzać wasze blogi, czytać notki oraz komentować. Proszę o trochę wyrozumiałości. Do każdego na pewno zaglądnę.
Dziś o pewnym małym wynalazku, który na stałe zagości w mojej kosmetyczce. Przyrząd do malowania rzęs kupiłam na internecie w cenie 2 zł. Za tą cenę oczywiście nie było możliwości żebym nie spróbowała.
Opakowanie: Przyrząd dostajemy w foliowym opakowaniu wraz z kartonową instrukcją. Niestety jedyne napisy to "krzaczki" ale oprócz tego na ulotce są również rysunki.
Wygląd: Z tego co widziałam występuje w wersji niebieskiej oraz różowej. Ja mam różową i taką też częściej spotykam na internecie. Urządzenie jest wykonane z plastiku, lekkie poręczne i małe. Łatwo schowacie go do torebki albo kosmetyczki. Jest również higieniczne - po użyciu wystarczy umyć za pomocą wody i osuszyć.
Użycie: Urządzenie przykładamy do linii rzęs tak aby linia grzebyczków przyrządu była tuż za nimi. Powoli i delikatnie malujemy rzęsy. Końcówką można porozdzielać sklejone rzęsy, zanim jeszcze zaschną.
Moje wrażenia: Prawie z każdym tuszem daje bardzo dobre efekty. Przy tuszach, które wcześniej sklejały mi rzęsy, ten problem występuje już w mniejszym stopniu. Pomalowane rzęsy na pewno wyglądają zdecydowanie lepiej i są dokładniej pokryte tuszem.
A co wy sądzicie o takich wynalazkach?
Jakie są wasze sposoby na ładny makijaż rzęs?
sobota, 26 października 2013
Makijaż dodający lat, makijaż postarzający
Na internecie wiele osób pyta, w jaki sposób zrobić sobie makijaż, aby wyglądać dojrzalej i poważnie. Najczęściej takie pytania zadają osoby których inny ludzie oceniają na młodszych, niż w rzeczywistości są. Ja sama miałam podobny problem i nigdzie nie mogłam znaleźć artykułu na ten temat, więc teraz mam zamiar podzielić się z Wami moimi sposobami, dotyczącymi zarówno makijażu jak i ubioru. Ja w dodatku mam niestety bardzo dziecinną twarz więc niezbyt to wychodzi, ale u większości osób się sprawdzi:-)
Makijaż:
- Wybierz podkład jak najciemniejszy, ale tak, aby pasował do Twojego odcienia skóry, nie używaj podkładu jaśniejszego od koloru Twojej cery. Wybieraj podkłady zapewniające matowy efekt. Nie stosuj rozświetlacza.
- Róż odmładza, dlatego lepiej zastosować bronzer, najlepiej bez błyszczących drobinek, o chłodnym odcieniu.
- Usta proponuję obrysować beżową kredką i użyć takiego samego koloru szminki, można także zdecydować się na kolor czerwony - szminkę najlepiej wklepać palcem aby kolor nie był zbyt intensywny.
- Kreska eyelinerem na górnej powiece, w kolorze czarnym, ciemnobrązowym, grafitowym
- Proponuje wybrać cienie perłowe, najlepiej w kremie, idealne będą szarości, odcienie ziemi, miedziane, czernie.
Ubranie:
- Polecam kolor czarny, granatowy, szary, ciemnozielony, brązowy
- Najlepsze będą buty, które dodadzą Ci kobiecości: szpilki albo koturny, zrezygnuj z butów sportowych i trampek
- Zamiast t-shirtów ubieraj eleganckie bluzki
- Ciemne dżinsy, rajstopy oraz eleganckie spodnie w czarnym kolorze - postarzają
- Najlepsze kolory lakierów do paznokci to czerwony, szary, ciemnofioletowy
- Ubieraj biżuterie: najlepiej złotą albo srebrną, wiszące kolczyki
- Marynarki, spodnie w kant to bardzo dobry wybór, także spódnice, ale najlepiej z ciemne i z innego materiału niż dzins
A może wy macie jeszcze jakieś sposoby na dodanie sobie lat?
piątek, 25 października 2013
Recenzja chusteczek nawilżanych Huggies soft skin
Wreszcie skończył się mój znienawidzony płyn micelarny, więc udałam się do sklepu, aby kupić inny produkt, który nada się do zmycia makijażu. Ponieważ żyję w nieustannym biegu, postanowiłam, że będą to chusteczki nawliżane. Ze względu na wrażliwą skórę udałam się na dział z produktami dla niemowląt;-)
Przez pewien czas już używałam kiedyś chusteczek nawilżanych, miałam już z Tesco, z Bambino jak i Rossmana, Tym razem mój wybór padł na chusteczki firmy Huggies - Soft skin. Trzy opakowania, każde po 64 chusteczki, kosztuje 14 zł. Jak dla mnie średnio 4,70 zł za opakowanie to nie jest drogo. Duże opakowanie jest zarówno wadą jak i zaletą. Wadą, bo trudno zabrać je ze sobą do torebki czy na wyjazd. Chusteczki te mam w szufladzie z kosmetykami i używam jedynie w domu, po całym dniu do zmycia makijażu. Zaletą wielkości jest cena - zawsze kupując więcej jest taniej.
Chusteczki przyjemnie pachną, posiadają w składzie masło shea. Producent zapewnia, że są również wykonane z naturalnego włókna. Jeśli chodzi o samą chusteczkę, to dla mnie jest nieco za twarda, po dłuższym tarciu pozostają małe kawałeczki, które zostają na skórze. Jeśli chodzi o zmywanie makijażu, to radzi sobie całkiem dobrze. To nie jest mój ideał, ale całkiem w porządku.
Czym zmywacie makijaż?
Jeśli używacie chusteczek do makijażu, to jakie najbardziej lubicie?
Moja ocena: 7/10
niedziela, 20 października 2013
Recenzja balsamu do pielęgnacji paznokci i skórek Essence sos nails savers
Ja należę do osób, która zbytnio nie używa odżywek do paznokci. Mam tak napięty tryb życia, że po prostu brakuje mi czasu aby zajmować się dłońmi. Jedyne co robię, to używam czasami przed snem tego oto balsamu, który chciałam Wam przedstawić. No i oczywiście używam lakierów do paznokci:-)
Produkt możemy znaleźć w drogeriach np. Natura lub inne, które posiadają stoisko Essence. Opakowanie to mały, plastikowy słoiczek z plastikową nakrętką. Pojemność to 7 ml, jak dla mnie dużo, ponieważ kosmetyk jest wydajny.
Jest dwukolorowy: kremowo- pomarańczowy, ma konsystencję jak np. masło i cudownie pachnie migdałami. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby użyć go na paznokcie zarówno u dłoni, jak i u stóp. Nawilża skórę wokół paznokcia oraz suche skórki, w stopniu zadowalającym. Zawiera olejek migdałowy.
Cena to około 10 zł.
Moja ocena to 8/10.
Produkt możemy znaleźć w drogeriach np. Natura lub inne, które posiadają stoisko Essence. Opakowanie to mały, plastikowy słoiczek z plastikową nakrętką. Pojemność to 7 ml, jak dla mnie dużo, ponieważ kosmetyk jest wydajny.
Jest dwukolorowy: kremowo- pomarańczowy, ma konsystencję jak np. masło i cudownie pachnie migdałami. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby użyć go na paznokcie zarówno u dłoni, jak i u stóp. Nawilża skórę wokół paznokcia oraz suche skórki, w stopniu zadowalającym. Zawiera olejek migdałowy.
Cena to około 10 zł.
Moja ocena to 8/10.
sobota, 19 października 2013
DIY: Jak samodzielnie przygotować puder
Potrzebujemy:
* Zasypki Alantan (do kupienia w aptece za ok.8 zł)
* Cynamon zmielony w proszku (cena ok 1,50 zł za torebkę)
* Puder do twarzy aby dodać trochę koloru (może być najtańszy, albo jakieś resztki, nawet pokruszone)
* Rozświetlacz w proszku, pigmenty, bronzer - opcjonalnie, nie są konieczne
Za działanie cynamonu odpowiada zawarty w nim olejek cynamonowy. Olejek ten ma właściwości odkażające oraz dobry wpływ na gruczoły łojowe, dlatego puder będzie idealny dla osób z trądzikiem oraz innymi problemami skórnymi. Jego zaletą na pewno jest delikatny, cynamonowy zapach, który np. mi bardzo odpowiada. Już mam za sobą kilka użyć tego pudru i bardzo dobrze utrwala podkład oraz nie powoduje podrażnień.
Oprócz składników, należy przygotować pudełko z zakrętką oraz coś do mieszania (ja wybrałam szpatułkę z zestawu do pedicure).
Następnie rozdrabniamy puder w kamieniu. Ja użyłam Miss Sporty So Clear, którego osobiście nie lubię. Wiecie o tym z mojej recenzji. Jakoś chciałam go pożytecznie zużyć;-)
Ponieważ kawałki pudru były zbyt duże, zgniotłam je na mniejsze części.
Następnie wsypałam łyżeczkę zasypki Alantan. Zamieszałam ją z pudrem.
W kolejnym kroku dodałam pół łyżeczki cynamonu.
I bardzo dokładnie zamieszałam. Jeśli chcecie możecie w tym momencie dodać pokruszony rozświetlacz, trochę bronzera czy pigmentu. Moja rada: dodawajcie po trochu i sprawdzajcie, w którym momencie kolor będzie dla was odpowiedni.
Taki oto puder, będzie idealny do utrwalenia makijażu. Najlepiej nakładać go pędzelkiem delikatnymi ruchami.
Jakich pudrów do twarzy używacie?
Co myślicie o notkach "zrób to sama", chcecie więcej takich?
* Zasypki Alantan (do kupienia w aptece za ok.8 zł)
* Cynamon zmielony w proszku (cena ok 1,50 zł za torebkę)
* Puder do twarzy aby dodać trochę koloru (może być najtańszy, albo jakieś resztki, nawet pokruszone)
* Rozświetlacz w proszku, pigmenty, bronzer - opcjonalnie, nie są konieczne
Za działanie cynamonu odpowiada zawarty w nim olejek cynamonowy. Olejek ten ma właściwości odkażające oraz dobry wpływ na gruczoły łojowe, dlatego puder będzie idealny dla osób z trądzikiem oraz innymi problemami skórnymi. Jego zaletą na pewno jest delikatny, cynamonowy zapach, który np. mi bardzo odpowiada. Już mam za sobą kilka użyć tego pudru i bardzo dobrze utrwala podkład oraz nie powoduje podrażnień.
Oprócz składników, należy przygotować pudełko z zakrętką oraz coś do mieszania (ja wybrałam szpatułkę z zestawu do pedicure).
Następnie rozdrabniamy puder w kamieniu. Ja użyłam Miss Sporty So Clear, którego osobiście nie lubię. Wiecie o tym z mojej recenzji. Jakoś chciałam go pożytecznie zużyć;-)
Ponieważ kawałki pudru były zbyt duże, zgniotłam je na mniejsze części.
Następnie wsypałam łyżeczkę zasypki Alantan. Zamieszałam ją z pudrem.
W kolejnym kroku dodałam pół łyżeczki cynamonu.
I bardzo dokładnie zamieszałam. Jeśli chcecie możecie w tym momencie dodać pokruszony rozświetlacz, trochę bronzera czy pigmentu. Moja rada: dodawajcie po trochu i sprawdzajcie, w którym momencie kolor będzie dla was odpowiedni.
Taki oto puder, będzie idealny do utrwalenia makijażu. Najlepiej nakładać go pędzelkiem delikatnymi ruchami.
Jakich pudrów do twarzy używacie?
Co myślicie o notkach "zrób to sama", chcecie więcej takich?
piątek, 18 października 2013
Recenzja płynu miclearnego Soraya
Przepraszam, że nadal nie zdążyłam odpisać na wszystkie komentarze i odwiedzić waszych blogów, odwdzięczyć się. W weekend tego dopilnuję.
Postanowiłam dziś napisać dla Was recenzję płynu micelarnego Soraya z serii Nawilżanie&Dotleniania. Zachęcona niską ceną, bodajże 5 zł za 200 ml, kupiłam ten produkt, który akurat znajdował się na promocji w Superpharmie. Cena regularna to 11 zł. Jestem już przy końcówce tego produktu i cieszę się z tego powodu. Na pewno nie kupię go ponownie.
Opakowanie: Plastikowa butelka w kolorze przeźroczystego niebieskiego. Jeśli chodzi o szatę graficzną, design jest nowoczesny, ciekawy i jak najbardziej mi się podoba. Z tyłu możemy przeczytać podstawowe informacje dotyczące produktu oraz jego skład.
Zapach: Chemiczny, nie wiem do czego go porównać, ale jest nieprzyjemny i można to odczuć podczas użytkowania.
Konsystencja: Przeźroczysty płyn, przy transporcie może zrobić się na nim piana. Płyn pozostawia na skórze tłustą, nieprzyjemną warstwę, dlatego ja zawsze musiałam dodatkowo po jego użyciu myć twarz wodą. Po takim użyciu skóra była wręcz wysuszona, a nie nawilżona, jak obiecuje producent. Moim zdaniem nie jest to także produkt dla skóry wrażliwej - może podrażniać, szczególnie okolice oczu.
Makijaż zmywa dobrze, za wyjątkiem makijażu oczu, tuszu do rzęs. To naprawdę trudne, ponieważ podrażnia okolice oczu, a jak wiecie najgorsze jest zmycie tuszu do rzęs albo mascary. Jeśli chodzi o wydajność, to wystarczył mi na 4 miesiące codziennego stosowania. To jeden z niewielu plusów, ale mimo tego, wolę płyny do demakijażu Ziaja. Cenowo wypadają podobnie, a zdecydowanie nie wywołują podrażnień.
Moja ocena: 3/10
A Wy jakie płyny do demakijażu polecacie?
Postanowiłam dziś napisać dla Was recenzję płynu micelarnego Soraya z serii Nawilżanie&Dotleniania. Zachęcona niską ceną, bodajże 5 zł za 200 ml, kupiłam ten produkt, który akurat znajdował się na promocji w Superpharmie. Cena regularna to 11 zł. Jestem już przy końcówce tego produktu i cieszę się z tego powodu. Na pewno nie kupię go ponownie.
Opakowanie: Plastikowa butelka w kolorze przeźroczystego niebieskiego. Jeśli chodzi o szatę graficzną, design jest nowoczesny, ciekawy i jak najbardziej mi się podoba. Z tyłu możemy przeczytać podstawowe informacje dotyczące produktu oraz jego skład.
Zapach: Chemiczny, nie wiem do czego go porównać, ale jest nieprzyjemny i można to odczuć podczas użytkowania.
Konsystencja: Przeźroczysty płyn, przy transporcie może zrobić się na nim piana. Płyn pozostawia na skórze tłustą, nieprzyjemną warstwę, dlatego ja zawsze musiałam dodatkowo po jego użyciu myć twarz wodą. Po takim użyciu skóra była wręcz wysuszona, a nie nawilżona, jak obiecuje producent. Moim zdaniem nie jest to także produkt dla skóry wrażliwej - może podrażniać, szczególnie okolice oczu.
Makijaż zmywa dobrze, za wyjątkiem makijażu oczu, tuszu do rzęs. To naprawdę trudne, ponieważ podrażnia okolice oczu, a jak wiecie najgorsze jest zmycie tuszu do rzęs albo mascary. Jeśli chodzi o wydajność, to wystarczył mi na 4 miesiące codziennego stosowania. To jeden z niewielu plusów, ale mimo tego, wolę płyny do demakijażu Ziaja. Cenowo wypadają podobnie, a zdecydowanie nie wywołują podrażnień.
Moja ocena: 3/10
A Wy jakie płyny do demakijażu polecacie?
środa, 16 października 2013
Post promujący Ankagrzanka & JustynaK
Dziękuję wam za wszystkie komentarze! Postaram się jak najszybciej je przeczytać i odpowiedzieć.
Przyszedł czas na post promujący, który był nagrodą w konkursie organizowanym na moim blogu. Postanowiłam przyznać nagrodę ex equo dwóm osobom:
http://ankagrzanka.blogspot.com/ - Ania
http://jusztynkaxoxo.blogspot.com/ - Justyna
Nie mogłam się zdecydować o kim najpierw napisać, albo czy dać dwa posty. Najpierw opiszę bloga Ani, ponieważ ona odrobinę wcześniej dodała komentarz z odpowiedzią konkursową.
Ania prowadzi bloga od 29 sierpnia i przez ten czas udało jej się zdobyć aż 150 obserwatorów. Ma piętnaście lat, jej największą pasją jest fotografia. Na blogu możecie zobaczyć wykonane przez nią zdjęcia. Sama również lubi pozować i ma bardzo dobre wyczucie stylu, co mogę stwierdzić po przeglądnięciu całego bloga. Często pisze również o swoim życiu.
Przyszedł czas na post promujący, który był nagrodą w konkursie organizowanym na moim blogu. Postanowiłam przyznać nagrodę ex equo dwóm osobom:
http://ankagrzanka.blogspot.com/ - Ania
http://jusztynkaxoxo.blogspot.com/ - Justyna
Nie mogłam się zdecydować o kim najpierw napisać, albo czy dać dwa posty. Najpierw opiszę bloga Ani, ponieważ ona odrobinę wcześniej dodała komentarz z odpowiedzią konkursową.
Ania prowadzi bloga od 29 sierpnia i przez ten czas udało jej się zdobyć aż 150 obserwatorów. Ma piętnaście lat, jej największą pasją jest fotografia. Na blogu możecie zobaczyć wykonane przez nią zdjęcia. Sama również lubi pozować i ma bardzo dobre wyczucie stylu, co mogę stwierdzić po przeglądnięciu całego bloga. Często pisze również o swoim życiu.
***
Justyna traktuje wizaż jako pasję i sposób na spędzenie wolnego czasu. Na jej blogu możecie znaleźć ciekawe recenzje kosmetyczne, ale również notki z makijażem wykonanym krok po kroku. Nowa seria makijaży Justyny poświęcona jest żywiołom, do tej pory z serii ukazały się makijaże "przedstawiające" powietrze, ziemię i ogień. Wielkim atutem jest nie tylko staranne ich wykonanie, ale przejrzyste przedstawienie makijażu w poszczególnych etapach.
poniedziałek, 14 października 2013
Azjatycki stanik powiększający o trzy rozmiary
Dziś postanowiłam Wam napisać o ciekawym, zaskakującym azjatyckim pomyśle - jest to wariacja na temat stanika push up. Powyżej spot reklamujący ten wynalazek.
Jakiś rok temu skusiłam się na jego zakup. Pamiętam, że kosztował około 50 zł. Reklama zapewnia, że po każdym kliknięciu w oznaczone miejsce na wkładce, zwiększa się o rozmiar, czyli B-C-D. Jak jest w rzeczywistości? Wkładkę trzeba pompować około minuty i biust jest co najwyżej o rozmiar większy. Efekt jest ładny, ale stanik niestety mocno zabudowany z tyłu więc nie nadaje się do sukienek. Nie jest też wybitnie elegancki. Trudno się go pierze i suszy, ciężko schnie ponieważ jest wykonany z syntetycznych materiałów. Wkładki po kilku użyciach się zepsuły. Ale moc reklamy działa;-)
A co Wy sądzicie o takich wynalazkach?
sobota, 12 października 2013
Recenzja urządzenia do pedicure i manicure Salon Shaper
Dziś przychodzę do was z recenzją urządzenia do domowego manicure i pedicure. Ten oto komplet zakupiłam jeszcze w wakacje za jedyne 7 zł w sklepie chińskim. Pomyślałam - za taką cenę czemu nie spróbować.
Produkt jest ładnie opakowany w karton, co zapewnia jego wygodne i estetyczne przechowywanie. Zawartość pudełka jest wyeksponowana za pomocą plastikowej wkładki z zagłębieniami. Komplet składa się z urządzenia zasilanego na baterie, etui do przechowywania, 5 zmiennych nakładek oraz papierowej instrukcji obsługi - w języku angielskim. Baterie nie są dołączone do kompletu.
Producent zapewnia, że produkt nadaje się do paznokci zarówno naturalnych, jak i akrylowych. Nigdy jednak nie miałam akryli, więc tego nie mogę ocenić. Plusem moim zdaniem jest łatwa obsługa i praktycznie wszystko co potrzebne do manicure w jednym miejscu. Zdecydowanie wolę to urządzenie od tradycyjnych pilników. Pozwala szybciej doprowadzić paznokcie do zadowalającego stanu.
Jeśli chodzi o nakładki - najlepsza jest "diamentowy stożek", nadaje się do usuwania skórek, ścierania brzegów paznokcia. Jest naprawdę ostry i dobrze ściera. Oprócz tego w zestawie mamy dwie nakładki do szlifowania - większa służy do paznokci, a mniejsza do skórek. Największa głowica w kolorze lekko różowym, służy do ścierania. Najmniej spodobała mi się końcówka do polerowania - u mnie nie daje to zbyt dużych efektów.
Moja ocena: 8/10
Do profesjonalnego manicure lub pedicure mu trochę daleko, ale jak za taką śmieszną cenę to produkt bajka. Do domowego użytku jak najbardziej.
A Wy jak dbacie o swoje paznokcie?
Produkt jest ładnie opakowany w karton, co zapewnia jego wygodne i estetyczne przechowywanie. Zawartość pudełka jest wyeksponowana za pomocą plastikowej wkładki z zagłębieniami. Komplet składa się z urządzenia zasilanego na baterie, etui do przechowywania, 5 zmiennych nakładek oraz papierowej instrukcji obsługi - w języku angielskim. Baterie nie są dołączone do kompletu.
Producent zapewnia, że produkt nadaje się do paznokci zarówno naturalnych, jak i akrylowych. Nigdy jednak nie miałam akryli, więc tego nie mogę ocenić. Plusem moim zdaniem jest łatwa obsługa i praktycznie wszystko co potrzebne do manicure w jednym miejscu. Zdecydowanie wolę to urządzenie od tradycyjnych pilników. Pozwala szybciej doprowadzić paznokcie do zadowalającego stanu.
Jeśli chodzi o nakładki - najlepsza jest "diamentowy stożek", nadaje się do usuwania skórek, ścierania brzegów paznokcia. Jest naprawdę ostry i dobrze ściera. Oprócz tego w zestawie mamy dwie nakładki do szlifowania - większa służy do paznokci, a mniejsza do skórek. Największa głowica w kolorze lekko różowym, służy do ścierania. Najmniej spodobała mi się końcówka do polerowania - u mnie nie daje to zbyt dużych efektów.
Moja ocena: 8/10
Do profesjonalnego manicure lub pedicure mu trochę daleko, ale jak za taką śmieszną cenę to produkt bajka. Do domowego użytku jak najbardziej.
A Wy jak dbacie o swoje paznokcie?
czwartek, 10 października 2013
Recenzja szminki Baolishi
Cześć! Przepraszam wszystkich za bardzo rzadkie dodawanie postów oraz jeśli nie odwiedziłam bloga którejś z was. Na pewno zrobię to w wolnym czasie. Na bieżąco staram się czytać komentarze, odpowiadać, odwiedzać blogi oraz dodawać do obserwowanych. Niestety przez studia, i póżną godzinę powrotu do domu czasami jest mi z tym ciężko.
Dziś recenzja specjalnie dla Alice Berry, która tak samo jak ja jest fanką wszystkiego co azjatyckie. Opiszę moje wrażenia związane z użytkowaniem szminki marki Baolishi.
Producent: Baolishi, wyprodukowane w Chinach
Dostępność: Centra chińskie, sklepy chińskie. Moja szminka kosztowała 5 zł.
Opakowanie: Szminka ma klasyczne opakowanie w kolorze czarnym ze złotymi ozdobami. Trzeba przyznać, że na półce prezentuje się bardzo ładnie
Zapach: Szminka pachnie wiśnią, zapach jest mocno wyczuwalny ale moim zdaniem przyjemny, nie drażniacy. To pierwsza z moich szminek, której zapach mi odpowiada.
Kolor: Ja kupiłam odcień nr 28. Mam słaby aparat, więc trudno mi było dobrze uchwycić go na zdjęciu. Dla mnie to klasyczna czerwień, bardzo lekko wpadająca w bordowy z mnóstwem mniejszych i większych brokatowych drobinek. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką ciekawą kompozycją.
Konsystencja: Szminka jest trochę "tępa", "twarda", "szorstka" - może to zasługa drobinek brokatu. Przez to nieco ciężko się ją rozprowadza i trudno używać na suchych ustach. Jeśli chodzi o odwzorowanie konturu ust - to jednak jest łatwe dzięki dobremu wyprofilowaniu końca szminki. Kolor jest bardzo trwały i długo utrzymuje się na ustach, około 5 godzin. Niestety może występować efekt wysuszenia, ale coś za coś.
Podsumowując - Jak za tą cene produkt ciekawy i na pewno skuszę się na inne, bardziej neutralne kolory.
Ocena: 7/10
A Wy, jakich szminek używacie?
Opowiedzcie coś o swojej ulubionej.
poniedziałek, 7 października 2013
Recenzja - porównanie podkładów Healthy Mix Bourjois - nowa i stara wersja.
WYNIKI KONKURSU - nagrodę w postaci postu reklamującego blog otrzymują Ankagrzanka i JustynaK. Proszę o kontakt: evvie90@gmail.com
Podkładu Healthy Mix używałam już od bardzo dawna. Z czasem stał się moim ulubionym podkładem. Mimo średniego krycia, nałożony na korektor znakomicie spełniał swoje zadanie i ujednolicał cerę. Wyglądał bardzo naturalnie. Od pewnego czasu w sklepach dostępna jest tylko nowa wersja - ale czy lepsza? Jeśli chcecie się dowiedzieć przeczytajcie moją recenzję.
KOLOR - punkt dla wersji nowej
Zarówno nowa jak i stara wersja występują w sześciu odcieniach. Są to podkłady oparte bardziej na żółtych tonach. Stara wersja ciemnieje, więc zalecam wybrać o ton jaśniejszy kolor. Minusem obu wersji jest często słaba dostępność odcieni 51 i 52, które są najbardziej popularne i odpowiednie dla karnacji Polek.
OPAKOWANIE - punkt dla wersji starej
Tutaj wygrywa zdecydowanie stara wersja. Opakowanie jest plastikowe i przeźroczyste, posiada podziałkę, która przesuwa się wraz ze zużywaniem produktu. Dzięki temu możemy cały czas kontrolować jego ilość. Opakowanie nowej wersji jest szklane, więc łatwo je rozbić. Ciężko zauważyć jaki jest stopień zużycia.
DOSTĘPNOŚĆ - punkt dla wersji nowej
Nową wersję można kupić w sklepach internetowych, drogeriach Rossman oraz Douglas. Stara wersja jest niestety dostępna tylko przez allegro:(
CENA
Obydwa podkłady kosztują ok 60 zł.
TRWAŁOŚĆ - punkt dla wersji starej
Wersja nowa bardzo szybko warzy się na skórze, zaczyna się świecić i ścierać. Natomiast wersja stara zdecydowanie dłużej się trzyma.
KRYCIE - punkt dla wersji starej
Stara wersja zdecydowanie lepiej się rozprowadza i wtapia w skórę oraz ma lepsze zdolności kryjące. Wersja nowa wydaje się zbyt tłusta.
ROZŚWIETLENIE - punkt dla wersji starej
Wersja stara zapewnia lekki i nie nachalny efekt glow, natomiast po wersji nowej strasznie się świecimy. Na pewno nie wygląda to dobrze.
Żałuję kupna nowa wersja ponieważ zupełnie się nie sprawdziła. Szkoda wydawać tyle pieniędzy, na samym początku liczyłam, że to jedynie zmiana opakowania, a nie formuły. Tak to niestety jest unowocześniać na siłę.
Stara wersja: 9/10
Nowa wersja: 3/10
Podkładu Healthy Mix używałam już od bardzo dawna. Z czasem stał się moim ulubionym podkładem. Mimo średniego krycia, nałożony na korektor znakomicie spełniał swoje zadanie i ujednolicał cerę. Wyglądał bardzo naturalnie. Od pewnego czasu w sklepach dostępna jest tylko nowa wersja - ale czy lepsza? Jeśli chcecie się dowiedzieć przeczytajcie moją recenzję.
KOLOR - punkt dla wersji nowej
Zarówno nowa jak i stara wersja występują w sześciu odcieniach. Są to podkłady oparte bardziej na żółtych tonach. Stara wersja ciemnieje, więc zalecam wybrać o ton jaśniejszy kolor. Minusem obu wersji jest często słaba dostępność odcieni 51 i 52, które są najbardziej popularne i odpowiednie dla karnacji Polek.
OPAKOWANIE - punkt dla wersji starej
Tutaj wygrywa zdecydowanie stara wersja. Opakowanie jest plastikowe i przeźroczyste, posiada podziałkę, która przesuwa się wraz ze zużywaniem produktu. Dzięki temu możemy cały czas kontrolować jego ilość. Opakowanie nowej wersji jest szklane, więc łatwo je rozbić. Ciężko zauważyć jaki jest stopień zużycia.
DOSTĘPNOŚĆ - punkt dla wersji nowej
Nową wersję można kupić w sklepach internetowych, drogeriach Rossman oraz Douglas. Stara wersja jest niestety dostępna tylko przez allegro:(
CENA
Obydwa podkłady kosztują ok 60 zł.
TRWAŁOŚĆ - punkt dla wersji starej
Wersja nowa bardzo szybko warzy się na skórze, zaczyna się świecić i ścierać. Natomiast wersja stara zdecydowanie dłużej się trzyma.
KRYCIE - punkt dla wersji starej
Stara wersja zdecydowanie lepiej się rozprowadza i wtapia w skórę oraz ma lepsze zdolności kryjące. Wersja nowa wydaje się zbyt tłusta.
ROZŚWIETLENIE - punkt dla wersji starej
Wersja stara zapewnia lekki i nie nachalny efekt glow, natomiast po wersji nowej strasznie się świecimy. Na pewno nie wygląda to dobrze.
Żałuję kupna nowa wersja ponieważ zupełnie się nie sprawdziła. Szkoda wydawać tyle pieniędzy, na samym początku liczyłam, że to jedynie zmiana opakowania, a nie formuły. Tak to niestety jest unowocześniać na siłę.
Stara wersja: 9/10
Nowa wersja: 3/10
piątek, 4 października 2013
Recenzja bazy oraz rozświetlacza Smashbox Hybrid
Dziś o mojej ulubionej bazie pod makijaż. Używam ją jedynie na wyjątkowe okazje, ponieważ niestety jest droga i nie mogę sobie pozwolić na to, aby ciągle kupować nową. Ja swoją bazę zakupiłam na allegro za ok 140 zł, nie jest dostępna w polskiej Sephorze, ponieważ jest to produkt wyprodukowany na rynek amerykański. Ta baza to połączenie dwóch produktów marki Smashbox: bazy Photo Finish i rozświetlacza Artifical Light.
Opakowanie: Przeźroczysta tubka z białą zakrętką. Jest to praktyczny pomysł, ponieważ możemy stale widzieć, ile produktu już zużyliśmy. Pojemność to 29 ml.
Baza Photo Finish - jest to bezbarwna baza silikonowa o lekkiej konsystencji, wygładza skórę, powoduje, że podkład trzyma się dłużej oraz lepiej wygląda, wtapia się w skórę. Makijaż po kilku godzinach jest w stanie idealnym kiedy użyję tej bazy. Nie potrzebne są żadne poprawki, podkład i korektor trzyma się na swoim miejscu.
ocena: 8/10
Rozświetlacz Artifical Light - nie należy nakładać go zbyt dużo i koniecznie pod podkład. Ja nie nakładam tego produktu na całą twarz ale jedynie na policzki. Daje lekki efekt rozświetlenia. Mam wrażenie, że rozświetlacza jest więcej niż bazy.
ocena: 6/10
Zalety:
- praktyczne opakowanie
- ciekawy pomysł dwóch produktów w jednym opakowaniu
- przyjemna konsystencja
- przedłuża trwałość makijażu
Wady
- cena
- trudna dostępność: allegro, ebay
- większa ilość rozświetlacza niż bazy
ocena ogólna: 7/10