Strony
▼
poniedziałek, 25 listopada 2013
Recenzja perłowego kremu pod oczy L'ambre
Opis produktu: Perłowy krem pod oczy. Kojący i nawilżający. Przeznaczony dla skóry dojrzałej.
Producent: L'ambre Groupe International.
Opakowanie: Krem zapakowany jest w estetyczny słoiczek w kolorze srebrnym, posiada czarne napisy. Na spodzie jest naklejka z podstawowymi informacjami oraz składem. Opakowanie zawiera 15 ml produktu.
Działanie: Krem delikatnie nawilża skórę pod oczami, u mnie nie powodował żadnych podrażnień. W lekki sposób niweluje cienie pod oczami, ale nie jest to jakiś bardzo widoczny efekt. Plus, że wsiąka dość szybko w skórę.
Zapach: Nie wiem jak go określić, dość typowy zapach dla produktów przeciwzmarszczkowych lub dla skóry dojrzałej. Mi nie przeszkadza.
Konsystencja oraz kolor: Nie jest zbyt gęsty, ale nie jest również rzadki. Kolor beżowo-perłowy.
Cena: Ja kupiłam go za jedynie złotówkę. Za tą cenę jak najbardziej polecam, choć od idealnego produktu pod oczy wymagam więcej.
MOJA OCENA: 6/10
piątek, 15 listopada 2013
DIY: Jak zrobić samodzielnie błyszczyk?
Czego potrzebujemy
* resztki szminki ochronnej (bezbarwnej) lub możemy w tym celu kupić np. w kiosku najtańszą tego typu pomadkę
* barwnik spożywczy w kolorze czerwonym albo bordowym (ja użyłam barwników do pisanek - z atestami, ponieważ mogą mieć kontakt z żywnością).
* pojemnik do mieszania (ja mieszałam w głębokiej plastikowej łyżce)
* mieszadełko
* małe, plastikowe pudełeczko do którego włożymy błyszczyk.
* wazelina kosmetyczna
Za pomocą mieszadełka/szpatułki wyjmujemy pozostałości szminki z opakowania i przekładamy do pojemnika. U mnie tą rolę spełnia głęboka, plastikowa łyżka.
Dodajemy odrobinę barwnika spożywczego.
Energicznym ruchem mieszamy. Stopniowo dodajemy barwnika aż do uzyskania pożądanego koloru.
Dodajemy wazeliny i ponownie mieszamy.
Mieszamy aż do czasu całkowitego "roztopienia" się barwnika. Następnie przekładamy nasz błyszczyk do opakowania.
Czy próbowałyście kiedyś same zrobić błyszczyk?
Co myślicie o takim sposobie?
* resztki szminki ochronnej (bezbarwnej) lub możemy w tym celu kupić np. w kiosku najtańszą tego typu pomadkę
* barwnik spożywczy w kolorze czerwonym albo bordowym (ja użyłam barwników do pisanek - z atestami, ponieważ mogą mieć kontakt z żywnością).
* pojemnik do mieszania (ja mieszałam w głębokiej plastikowej łyżce)
* mieszadełko
* małe, plastikowe pudełeczko do którego włożymy błyszczyk.
* wazelina kosmetyczna
Za pomocą mieszadełka/szpatułki wyjmujemy pozostałości szminki z opakowania i przekładamy do pojemnika. U mnie tą rolę spełnia głęboka, plastikowa łyżka.
Dodajemy odrobinę barwnika spożywczego.
Energicznym ruchem mieszamy. Stopniowo dodajemy barwnika aż do uzyskania pożądanego koloru.
Dodajemy wazeliny i ponownie mieszamy.
Mieszamy aż do czasu całkowitego "roztopienia" się barwnika. Następnie przekładamy nasz błyszczyk do opakowania.
Czy próbowałyście kiedyś same zrobić błyszczyk?
Co myślicie o takim sposobie?
poniedziałek, 11 listopada 2013
Projekt denko - listopad 2013
Dziękuję za liczne odwiedziny oraz nowe obserwacje na moim blogu. Na bieżąco staram się Was odwiedzać i czytać notki. Jeśli macie u siebie nową notkę, koniecznie dajcie znać!
A dziś mój pierwszy w życiu projekt denko. W listopadzie chcę zużyć choćby produkty, które w pewien sposób mi nie odpowiadają.
Olej kokosowy KTC 500 ml
Zakupiłam go, ponieważ czytałam, że dobrze działa na włosy. Niestety, jak się później dowiedziałam, nie sprawdza się do włosów o wysokiej porowatości (co sama zauważyłam). Za to jest w miarę dobrym i naturalnym zastępstwem za balsam do ciała. Wbrew pozorom, jest bezzapachowy, choć wszyscy myślą - że pięknie pachnie kokosem.
Raczej nie kupię ponownie - jako balsam jest dobry, ale zbyt tłuści ubranie.
Cena ok. 20 zł za 500 ml
Maseczka do twarzy Pure Nature z cytryną Oriflame
Jedna z gorszych maseczek, które miałam. Nie robi kompletnie nic, ma brzydki zapach i formę żelu. Ciężko zmywa się z twarzy. Nigdy już nie kupię.
Cena ok. 13 zł za 50 ml.
Maybelline Affinione 24H
Przez producenta opisywany jako trwały i mocno kryjący podkład. Już kupując go, wiedziałam, że 24 godzin nie wytrzyma, ale przy takich liczbach liczyłam na w miarę dobrą trwałość. Jak jest w rzeczywistości?
Po 3 godzinach zaczyna się rozmazywać, ścierać, tworzą się plamy. Również krycie nie powala. Ciężko dobrać dobry odcień.
Używam zamiennie z Bourjois Healthy Mix. Raczej nie kupię ponownie, ale nie znoszę marnotrawstwa.
Cena ok 39 zł za 30 ml
Bourjois Healthy Mix wersja nowa
Tego podkładu nie trzeba przedstawiać, robiłam jego osobną recenzję wraz z porównaniem do starej wersji - która jest naprawdę świetna.
Jeśli chodzi o nową wersję - gorsze krycie, zdecydowanie gorsza trwałość - twarz się przetłuszcza po pewnym czasie, robią się plamy w strefie T (nawet po utrwaleniu pudrem matujacym). Nie polecam i nowej wersji nie kupię.
Cena ok 50 zł za 30 ml
Szampon Restore Syoss
Syoss - szampon Restore, którego recenzja się już pojawiła pewien czas temu. Wysusza włosy, wcale ich nie naprawia. Nie kupię ponownie.
Cena ok 17 zł za 250 ml
Róż dwukolorowy Miss Sporty
Trwałość - w miarę dobra. Ciekawy efekt na twarzy. Niestety ciężko go rozprowadzić i ma małą gamę kolorów. Czy kupię ponownie? Jeszcze nie wiem. Wolę róże Bourjois.
Cena ok 12 zł
A dziś mój pierwszy w życiu projekt denko. W listopadzie chcę zużyć choćby produkty, które w pewien sposób mi nie odpowiadają.
Olej kokosowy KTC 500 ml
Zakupiłam go, ponieważ czytałam, że dobrze działa na włosy. Niestety, jak się później dowiedziałam, nie sprawdza się do włosów o wysokiej porowatości (co sama zauważyłam). Za to jest w miarę dobrym i naturalnym zastępstwem za balsam do ciała. Wbrew pozorom, jest bezzapachowy, choć wszyscy myślą - że pięknie pachnie kokosem.
Raczej nie kupię ponownie - jako balsam jest dobry, ale zbyt tłuści ubranie.
Cena ok. 20 zł za 500 ml
Maseczka do twarzy Pure Nature z cytryną Oriflame
Jedna z gorszych maseczek, które miałam. Nie robi kompletnie nic, ma brzydki zapach i formę żelu. Ciężko zmywa się z twarzy. Nigdy już nie kupię.
Cena ok. 13 zł za 50 ml.
Maybelline Affinione 24H
Przez producenta opisywany jako trwały i mocno kryjący podkład. Już kupując go, wiedziałam, że 24 godzin nie wytrzyma, ale przy takich liczbach liczyłam na w miarę dobrą trwałość. Jak jest w rzeczywistości?
Po 3 godzinach zaczyna się rozmazywać, ścierać, tworzą się plamy. Również krycie nie powala. Ciężko dobrać dobry odcień.
Używam zamiennie z Bourjois Healthy Mix. Raczej nie kupię ponownie, ale nie znoszę marnotrawstwa.
Cena ok 39 zł za 30 ml
Bourjois Healthy Mix wersja nowa
Tego podkładu nie trzeba przedstawiać, robiłam jego osobną recenzję wraz z porównaniem do starej wersji - która jest naprawdę świetna.
Jeśli chodzi o nową wersję - gorsze krycie, zdecydowanie gorsza trwałość - twarz się przetłuszcza po pewnym czasie, robią się plamy w strefie T (nawet po utrwaleniu pudrem matujacym). Nie polecam i nowej wersji nie kupię.
Cena ok 50 zł za 30 ml
Szampon Restore Syoss
Syoss - szampon Restore, którego recenzja się już pojawiła pewien czas temu. Wysusza włosy, wcale ich nie naprawia. Nie kupię ponownie.
Cena ok 17 zł za 250 ml
Róż dwukolorowy Miss Sporty
Trwałość - w miarę dobra. Ciekawy efekt na twarzy. Niestety ciężko go rozprowadzić i ma małą gamę kolorów. Czy kupię ponownie? Jeszcze nie wiem. Wolę róże Bourjois.
Cena ok 12 zł
wtorek, 5 listopada 2013
Recenzja palety do makijażu Sephora - so...Parisian!
W serii małych palet Sephory dostępnych jest kilka palet. To bardzo ciekawe rozwiązanie - wszystko co potrzebne do makijażu jest w małej palecie, w formie książki. Mam trzy różne takie palety, ale moja ulubioną prezentuję w tej notce. Makijaż paryski charakteryzuje się mocno podkreślonymi ustami (klasyczna czerwień) oraz długimi rzęsami i delikatnym podkreśleniem powiek.
W środku znajdziemy: szminkę w kremie, eyeliner w kremie, złoto-beżowy cień, maskarę, kredkę do ust i dwa rewelacyjne pędzelki. W środku jest instrukcja jak wykonać makijaż w języku angielskim oraz francuskim, na okładce przedstawiony jest makijaż krok po kroku Mi niestety pędzelek od eyelinera zginął podczas podróży, a był naprawdę idealny! Nieodżałowana strata!
Najlepszą częścią palety jest zdecydowanie eyeliner - dość długo się utrzymuje i jest łatwy w aplikacji. Niestety prawie zawsze się rozmazuje, ale ja mam tak z każdym eyelinerem.
Mascara ładnie wydłuża i pogrubia rzęsy. To idealny rozmiar, który można schować do kieszeni czy do torebki.
Szminki w kremie należy użyć dużo, aby dokładnie pokryła usta. Konturówkę rzadko używam, mam duże usta i niezbyt dobrze to wygląda.
ogólna ocena:7/10
cena: 49 zł (promocja)
Miałyście kiedyś paletę Sephory?
Jakie są wasze ulubione palety?
PRZEPRASZAM, ŻE WOLNO ODPISUJĘ NA KOMENTARZE. ALE PRĘDZIEJ CZY PÓŻNIEJ ODWIEDZĘ KAŻDEGO KOMENTATORA ALBO DODAM DO OBSERWOWANYCH JEŚLI JESZCZE NIE OBSERWUJĘ.
W środku znajdziemy: szminkę w kremie, eyeliner w kremie, złoto-beżowy cień, maskarę, kredkę do ust i dwa rewelacyjne pędzelki. W środku jest instrukcja jak wykonać makijaż w języku angielskim oraz francuskim, na okładce przedstawiony jest makijaż krok po kroku Mi niestety pędzelek od eyelinera zginął podczas podróży, a był naprawdę idealny! Nieodżałowana strata!
Najlepszą częścią palety jest zdecydowanie eyeliner - dość długo się utrzymuje i jest łatwy w aplikacji. Niestety prawie zawsze się rozmazuje, ale ja mam tak z każdym eyelinerem.
Mascara ładnie wydłuża i pogrubia rzęsy. To idealny rozmiar, który można schować do kieszeni czy do torebki.
Szminki w kremie należy użyć dużo, aby dokładnie pokryła usta. Konturówkę rzadko używam, mam duże usta i niezbyt dobrze to wygląda.
ogólna ocena:7/10
cena: 49 zł (promocja)
Miałyście kiedyś paletę Sephory?
Jakie są wasze ulubione palety?
PRZEPRASZAM, ŻE WOLNO ODPISUJĘ NA KOMENTARZE. ALE PRĘDZIEJ CZY PÓŻNIEJ ODWIEDZĘ KAŻDEGO KOMENTATORA ALBO DODAM DO OBSERWOWANYCH JEŚLI JESZCZE NIE OBSERWUJĘ.
niedziela, 3 listopada 2013
Kurs wizażu i ciąg dalszy tematu grupowych zakupów.
Widzę, że dwa poprzednie tematy na temat grupowych zakupów bardzo was zainteresowały, wzburzyły. Pozostając w temacie takich właśnie zakupów, chciałam napisać o "Kursie wizażu oraz charakteryzacji" prowadzonym online (czyli jakby książka na platformie internetowej, przerzuca się strony i czyta) który nabyłam kiedyś przez portal zakupów grupowych.
Czego oczekiwałam? Miałam nadzieję, że będzie to coś faktycznie interesującego i na poziomie. Interesuję się wizażem i charakteryzacją już kilka lat, więc podstawy mam. Myślałam, że będzie to coś na poziomie, rady specjalistów i bardziej zaawansowana tematyka. Zapowiadało się pięknie...
... Wyszło jak zawsze. Kurs okazał się totalnym niewypałem! Nie dość, że nic się z niego nie nauczę (sądzę, że kurs nie został przygotowany przez wizażystę, makiażyste, ale kogoś co wziął pierwsze lepsze informacje i wkleił do platformy edukacyjnej. W dodatku w treści roi się od samych błędów merytorycznych!
- Lekcji jest kilkadziesiąt, a każda zajmuje jedynie stronę.
- Co powinien mieć wizażysta? - wymienione tusz do rzęs (!) jeden - przecież każda osoba zajmująca się makijażem zawodowo powinna mieć kilka różnych tuszy do rzęs o odmiennych właściwościach np. wydłużanie, pogrubianie, efekt sztucznych rzęs oraz w różnych kolorach. Również przecież czerń posiada różne kolory, może np. być bardziej grafitowa. Niektórym osobom pasują bardziej brązowe tusze do rzęs, a przy niektórych makijażach przydaje się tusz granatowy. Albo np. 5 podkładów - dla mnie to zbyt mało. Tak jak w przypadku tuszy do rzęs - każdy człowiek ma inne rzęsy, gęstsze czy rzadsze, krótsze, dłuższe tak samo w przypadku podkładów - każda klientka jest inna. Ma inny rodzaj skóry, inny odcień czy potrzebę krycia. Potrzebne jest kilkanaście podkładów różnego typu: kamuflaże, w kremie, w płynie czy lekkie kryjące.
- Lekcja "róże w kremie" jako ilustracja przedstawiony kultowy róż Bourjois... w kamieniu
- Cienie do powiek w kremie jako ilustracja cienie w kamieniu firmy Avon
- Modelowanie twarzy pokazane na niedokładnych, krzywych rysunkach
- W kursie pokazane są tylko dwa makijaże, i w dodatku masakrycznie zrobione. Zdjęcia makijażu wykonane z ręki, kiepskiej jakości aparatem. Makijaże generalnie podkreślające niedoskonałości twarzy - a przecież nie o to chodzi w pracy wizażysty. Jeden makijaż nie przedstawiony step-by-step.
ORAZ ABSOLUTNY HIT
Lekcja utrwalacze makijażu a w niej: zdjęcie utrwalacza Kryolan oraz podpis - tego typu utrwalacze przedłużają żywotność makijażu.
Odkrycie Ameryki...
Mogłabym tak pisać jeszcze więcej, bo wymieniłam niektóre niedociągnięcia. Jak na razie, zamierzam uczyć się sama.
Byłyście kiedyś na jakimś kursie wizażu?
Planujecie się na jakiś wybrać?
Czego oczekiwałam? Miałam nadzieję, że będzie to coś faktycznie interesującego i na poziomie. Interesuję się wizażem i charakteryzacją już kilka lat, więc podstawy mam. Myślałam, że będzie to coś na poziomie, rady specjalistów i bardziej zaawansowana tematyka. Zapowiadało się pięknie...
... Wyszło jak zawsze. Kurs okazał się totalnym niewypałem! Nie dość, że nic się z niego nie nauczę (sądzę, że kurs nie został przygotowany przez wizażystę, makiażyste, ale kogoś co wziął pierwsze lepsze informacje i wkleił do platformy edukacyjnej. W dodatku w treści roi się od samych błędów merytorycznych!
- Lekcji jest kilkadziesiąt, a każda zajmuje jedynie stronę.
- Co powinien mieć wizażysta? - wymienione tusz do rzęs (!) jeden - przecież każda osoba zajmująca się makijażem zawodowo powinna mieć kilka różnych tuszy do rzęs o odmiennych właściwościach np. wydłużanie, pogrubianie, efekt sztucznych rzęs oraz w różnych kolorach. Również przecież czerń posiada różne kolory, może np. być bardziej grafitowa. Niektórym osobom pasują bardziej brązowe tusze do rzęs, a przy niektórych makijażach przydaje się tusz granatowy. Albo np. 5 podkładów - dla mnie to zbyt mało. Tak jak w przypadku tuszy do rzęs - każdy człowiek ma inne rzęsy, gęstsze czy rzadsze, krótsze, dłuższe tak samo w przypadku podkładów - każda klientka jest inna. Ma inny rodzaj skóry, inny odcień czy potrzebę krycia. Potrzebne jest kilkanaście podkładów różnego typu: kamuflaże, w kremie, w płynie czy lekkie kryjące.
- Lekcja "róże w kremie" jako ilustracja przedstawiony kultowy róż Bourjois... w kamieniu
- Cienie do powiek w kremie jako ilustracja cienie w kamieniu firmy Avon
- Modelowanie twarzy pokazane na niedokładnych, krzywych rysunkach
- W kursie pokazane są tylko dwa makijaże, i w dodatku masakrycznie zrobione. Zdjęcia makijażu wykonane z ręki, kiepskiej jakości aparatem. Makijaże generalnie podkreślające niedoskonałości twarzy - a przecież nie o to chodzi w pracy wizażysty. Jeden makijaż nie przedstawiony step-by-step.
ORAZ ABSOLUTNY HIT
Lekcja utrwalacze makijażu a w niej: zdjęcie utrwalacza Kryolan oraz podpis - tego typu utrwalacze przedłużają żywotność makijażu.
Odkrycie Ameryki...
Mogłabym tak pisać jeszcze więcej, bo wymieniłam niektóre niedociągnięcia. Jak na razie, zamierzam uczyć się sama.
Byłyście kiedyś na jakimś kursie wizażu?
Planujecie się na jakiś wybrać?
sobota, 2 listopada 2013
Zakupy grupowe - ciąg dalszy robienia ludzi w balona MOCNE!
Dziś z ciekawości przeglądałam stronę zakupów grupowych i to co znalazłam, dosłownie wgniotło mnie w stołek... Jest to nie dość, że manipulowanie ludźmi to po prostu ich oszukiwanie! Maska do włosów Kallos, którą w Hebe na promocji kupiłam za 9 zł (normalnie kosztuje między 11 - 13 zł, to zależy od sklepu) na kuponach grupowych kosztuje aż... 40 zł plus 20 zł przesyłka (również zawyżony koszt)! I jest napisane, że osoba kupująca oszczędza 33% bo maseczka normalnie warta jest 60 zł! W chwili gdy pisałam notkę, na to nabrało się aż 42 osoby!
Co o tym myślicie?
Co o tym myślicie?
Czy warto kupować kupony zniżkowe na zabiegi kosmetyczne?
Serdecznie witam wszystkich odwiedzających i obserwujących mojego bloga. Cieszę się, że jest Was tak bardzo dużo. Pamiętajcie, że zawsze odwiedzam Wasze blogi oraz czytam i komentuję najnowszą notkę. Może to jednak być z małym opóźnieniem, bo jeszcze nie zdążyłam odwiedzić wszystkich komentujących z poprzednich postów, ale na pewno to zrobię.
Dziś taki życiowy temat z codziennego życia. Od czasu powstania portali z zakupami grupowymi typu Groupon, Gruper, Kupbon, Okazik bardzo popularne są kupony zniżkowe na usługi kosmetyczne czy fryzjerskie. Czy klienci z bonem są traktowani tak samo jak ci, którzy płacą pełną stawkę? O tym opowiem wam w dalszej części notki.
Ja miałam okazję czterokrotnie kupić bon na mikrodermabrazję diamentową w salonie kosmetycznym. Zestaw trzech zabiegów w jednym salonie plus pojedynczy zabieg z maseczką w innym salonie.
Jeśli chodzi o moje obserwacje, to:
- Czas zabiegu w przypadku kuponu zniżkowego jest zdecydowanie krótszy, moja mikrodermabrazja trwała około dwunastu minut, choć czas przewidzany na trwanie takiego zabiegu to między 45-60 minut. Często kupony kupują osoby nie mające styczności wcześniej z tego typu zabiegami, dlatego można im wcisnąć każdy kit.
- Demakijaż nie został zrobiony starannie, kosmetyczka jedynie wydezymfekowała twarz, przecierając ją wacikiem. A demakijaż powinien obowiązkowo być zrobiony. W drugim salonie demakijaż zrobiony był dokładniej, ale też nie rewelacyjnie.
- Samo doświadczenie zawodowe kosmetyczki budziło moje wątpliwości. W pierwszym salonie zapytałam kosmetyczkę jaki podkład dobrze kryjący poleca (już wtedy interesowałam się makijażem, wizażem, tematyką urodową, ale pomyślałam, że zapytam specjalisty, może wie coś więcej). Kosmetyczka powiedziała, to musi poszukać Pani w jakiejś drogerii, może Maybelline ma? Nie wiem. W drugim salonie kosmetyczka miała większą wiedzę.
- W trakcie zabiegu raz kosmetyczka jadła kanapkę z kiełbasą. W tym momencie gdy zakończyła mikrodermabrazję i poprosiła, abym chwilę poleżała. Jak zjadła kawałek kanapki, nie umyła nawet rąk i posmarowała moją twarz kremem z filtrem. Pachniałam później kiełbasą... Makabra... Uważam, że jedzenie podczas gdy jest klient, jest niedopuszczalne. To kwestia kultury. Z tego co widziałam ta kosmetyczka wcale nie miała tłumów, więc na jedzenie czas był.
Prawdy o kuponach zniżkowych
- Klienci są gorzej traktowani - przeczytałam wiele forów oraz komentarzy osób, które skorzystały z takich kuponów oraz znam to z własnego doświadczenia. Wszystko robione jest na szybko, wręcz byle jak... Obsługa nie jest miła, ale jakby robiła łaskę. To też w sumie porażka dla salonów kosmetycznych. Promowanie siebie na takich serwisach ma także rozreklamować firmę, ściągnąć klientów, a źle potraktowany klient drugi raz nie przyjdzie... Nawet za taką niską cenę jest warto klienta dobrze traktować, bo może przyjść już kolejny raz i zostać stałym klientem, jeśli mu się spodoba.
- Często oferty są wystawiane przez kiepskiej jakości salony, które nie mają ruchu. Jeśli przez cały czas widzimy na zakupach grupowych usługi danej firmy, to znaczy, że utrzymuje się prawie tylko z tego.
- Zawyżone ceny, manipulacja - Często usługa fryzjerska jest oceniana na np. 100 zł a po obniżce 50 zł, a podobną usługę kupimy u osiedlowego, małego fryzjera za 50 zł bez zniżek i jest to normalna cena.
A wy korzystacie z kuponów zniżkowych i zakupów grupowych?
Jakie są wasze wrażenia?
Dziś taki życiowy temat z codziennego życia. Od czasu powstania portali z zakupami grupowymi typu Groupon, Gruper, Kupbon, Okazik bardzo popularne są kupony zniżkowe na usługi kosmetyczne czy fryzjerskie. Czy klienci z bonem są traktowani tak samo jak ci, którzy płacą pełną stawkę? O tym opowiem wam w dalszej części notki.
Ja miałam okazję czterokrotnie kupić bon na mikrodermabrazję diamentową w salonie kosmetycznym. Zestaw trzech zabiegów w jednym salonie plus pojedynczy zabieg z maseczką w innym salonie.
Jeśli chodzi o moje obserwacje, to:
- Czas zabiegu w przypadku kuponu zniżkowego jest zdecydowanie krótszy, moja mikrodermabrazja trwała około dwunastu minut, choć czas przewidzany na trwanie takiego zabiegu to między 45-60 minut. Często kupony kupują osoby nie mające styczności wcześniej z tego typu zabiegami, dlatego można im wcisnąć każdy kit.
- Demakijaż nie został zrobiony starannie, kosmetyczka jedynie wydezymfekowała twarz, przecierając ją wacikiem. A demakijaż powinien obowiązkowo być zrobiony. W drugim salonie demakijaż zrobiony był dokładniej, ale też nie rewelacyjnie.
- Samo doświadczenie zawodowe kosmetyczki budziło moje wątpliwości. W pierwszym salonie zapytałam kosmetyczkę jaki podkład dobrze kryjący poleca (już wtedy interesowałam się makijażem, wizażem, tematyką urodową, ale pomyślałam, że zapytam specjalisty, może wie coś więcej). Kosmetyczka powiedziała, to musi poszukać Pani w jakiejś drogerii, może Maybelline ma? Nie wiem. W drugim salonie kosmetyczka miała większą wiedzę.
- W trakcie zabiegu raz kosmetyczka jadła kanapkę z kiełbasą. W tym momencie gdy zakończyła mikrodermabrazję i poprosiła, abym chwilę poleżała. Jak zjadła kawałek kanapki, nie umyła nawet rąk i posmarowała moją twarz kremem z filtrem. Pachniałam później kiełbasą... Makabra... Uważam, że jedzenie podczas gdy jest klient, jest niedopuszczalne. To kwestia kultury. Z tego co widziałam ta kosmetyczka wcale nie miała tłumów, więc na jedzenie czas był.
Prawdy o kuponach zniżkowych
- Klienci są gorzej traktowani - przeczytałam wiele forów oraz komentarzy osób, które skorzystały z takich kuponów oraz znam to z własnego doświadczenia. Wszystko robione jest na szybko, wręcz byle jak... Obsługa nie jest miła, ale jakby robiła łaskę. To też w sumie porażka dla salonów kosmetycznych. Promowanie siebie na takich serwisach ma także rozreklamować firmę, ściągnąć klientów, a źle potraktowany klient drugi raz nie przyjdzie... Nawet za taką niską cenę jest warto klienta dobrze traktować, bo może przyjść już kolejny raz i zostać stałym klientem, jeśli mu się spodoba.
- Często oferty są wystawiane przez kiepskiej jakości salony, które nie mają ruchu. Jeśli przez cały czas widzimy na zakupach grupowych usługi danej firmy, to znaczy, że utrzymuje się prawie tylko z tego.
- Zawyżone ceny, manipulacja - Często usługa fryzjerska jest oceniana na np. 100 zł a po obniżce 50 zł, a podobną usługę kupimy u osiedlowego, małego fryzjera za 50 zł bez zniżek i jest to normalna cena.
A wy korzystacie z kuponów zniżkowych i zakupów grupowych?
Jakie są wasze wrażenia?
czwartek, 31 października 2013
Recenzja żelu do golenia Gillette Satin Care Olay
Cześć! Dziękuję Wam za tak liczne odwiedzanie mojego bloga i komentarze. Wybaczcie mi, że tak powoli na nie odpowiadam. Mam studia oraz kurs wizażu, który jak na razie nie spełnia niestety moich oczekiwań. Cieszę się, że jesteście. Nie spodziewałam się, że tak szybko zyskam wielu czytelników. Oczywiście chciałabym aby było nas więcej, pisać o tym co najbardziej Was interesuje i na pewno zorganizować jakiś konkurs.
Dziś chcę napisać o żelu do golenia marki Gillette. Produktów tej firmy używam już ładnych kilka lat. Najpierw były to maszynki, a później zdecydowałam się na kupno żelu o zapachu kwiatowym. Ten żel zrecenzuję w którejś z kolejnych notek. Trochę różni się moim zdaniem od "nowości" z Olay.
Żel pojawił się w sklepach kilka miesięcy temu, ja kupiłam go zaraz po premierze. Pamiętam, że dorwałam ostatnie opakowanie w drogerii Rossmann. Jest to najmłodszy z całej serii żeli do golenia marki Gillette.
Opakowanie: Standardowe jak dla pianek do golenia, 200 ml z dozownikiem. Opakowanie jest jednak duże więc niezbyt nadaje się na wyjazd. W przypadku tego żelu, opakowanie ma ładny, złoty kolor i jest estetyczne.
Konsystencja: Niebieski żel, który po rozprowadzenia zamienia się w miękką, białą piankę. Moim zdaniem jest on dość wydajny. Wystarczy nałożyć tylko odrobinkę żelu, a zrobi się z niego duża ilość piany.
Zapach: Dla mnie przyjemny, kojarzy mi się z karmelem.
Działanie: Zawiera w składzie masło shea, więc ma nawilżać i zapewniać gładkie golenie. Ja nie zauważyłam tu szczególnego nawilżenia, nic szczególnego. Na ciele mam skórę suchą i wrażliwą, może to dlatego. Podrażnień niestety wcale nie było mniej.
A wy jakich żeli do golenia oraz maszynek używacie?
Czy możecie polecić coś dla wrażliwej skóry?
Dziś chcę napisać o żelu do golenia marki Gillette. Produktów tej firmy używam już ładnych kilka lat. Najpierw były to maszynki, a później zdecydowałam się na kupno żelu o zapachu kwiatowym. Ten żel zrecenzuję w którejś z kolejnych notek. Trochę różni się moim zdaniem od "nowości" z Olay.
Żel pojawił się w sklepach kilka miesięcy temu, ja kupiłam go zaraz po premierze. Pamiętam, że dorwałam ostatnie opakowanie w drogerii Rossmann. Jest to najmłodszy z całej serii żeli do golenia marki Gillette.
Opakowanie: Standardowe jak dla pianek do golenia, 200 ml z dozownikiem. Opakowanie jest jednak duże więc niezbyt nadaje się na wyjazd. W przypadku tego żelu, opakowanie ma ładny, złoty kolor i jest estetyczne.
Konsystencja: Niebieski żel, który po rozprowadzenia zamienia się w miękką, białą piankę. Moim zdaniem jest on dość wydajny. Wystarczy nałożyć tylko odrobinkę żelu, a zrobi się z niego duża ilość piany.
Zapach: Dla mnie przyjemny, kojarzy mi się z karmelem.
Działanie: Zawiera w składzie masło shea, więc ma nawilżać i zapewniać gładkie golenie. Ja nie zauważyłam tu szczególnego nawilżenia, nic szczególnego. Na ciele mam skórę suchą i wrażliwą, może to dlatego. Podrażnień niestety wcale nie było mniej.
A wy jakich żeli do golenia oraz maszynek używacie?
Czy możecie polecić coś dla wrażliwej skóry?
środa, 30 października 2013
Recenzja kąpieli do włosów Supreme Selection Restore Syoss
Dziś przyszedł czas na recenzję kolejnego produktu z nowej serii Syoss. Udało mi się już skompletować wszystkie cztery produkty. W poprzedniej recenzji opisywałam fluid do włosów, który naprawdę mi się spodobał. A jak sprawdziła się kąpiel do włosów? A tak właściwie to szampon bo kąpiel to jedynie nazwa brzmiąca luksusowo i ciekawie, zachęcająca do kupna.
Opakowanie: Produkt sprzedawany jest w tubce. Moim zdaniem nie jest to wygodna forma, produkt ciężko wycisnąć a zakrętka niezbyt dobrze się domyka.
Zapach: Ładny, delikatny, cała seria ma tą samą nutę zapachową, która mi akurat przypadła do gustu
Konsystencja: Szampon nie jest ani gęsty, ani rzadki. Bardzo mała wydajność - słabo się pieni, aby umyć całą głowę trzeba sporo zużyć. Zawiera Sodium Laureth Sulfate:-/ Działania regeneracyjnego nie zauważyłam, włosy wcale łatwiej się nie rozczesują, wręcz powiedziałabym - jest gorzej, plączą się, są wysuszone.
Cena: 18 zł za 250 ml - ja co prawda kupiłam na promocji za 13 zł więc nie uważam, żeby to była bardzo wysoka cena. Jednak cena regularna za małe opakowanie szamponu jest zbyt wysoka. W miarę przyzwoity szampon kupimy już w granicy 8-9 zł za 250 ml.
Ocena: 3/10
Opakowanie: Produkt sprzedawany jest w tubce. Moim zdaniem nie jest to wygodna forma, produkt ciężko wycisnąć a zakrętka niezbyt dobrze się domyka.
Zapach: Ładny, delikatny, cała seria ma tą samą nutę zapachową, która mi akurat przypadła do gustu
Konsystencja: Szampon nie jest ani gęsty, ani rzadki. Bardzo mała wydajność - słabo się pieni, aby umyć całą głowę trzeba sporo zużyć. Zawiera Sodium Laureth Sulfate:-/ Działania regeneracyjnego nie zauważyłam, włosy wcale łatwiej się nie rozczesują, wręcz powiedziałabym - jest gorzej, plączą się, są wysuszone.
Cena: 18 zł za 250 ml - ja co prawda kupiłam na promocji za 13 zł więc nie uważam, żeby to była bardzo wysoka cena. Jednak cena regularna za małe opakowanie szamponu jest zbyt wysoka. W miarę przyzwoity szampon kupimy już w granicy 8-9 zł za 250 ml.
Ocena: 3/10
poniedziałek, 28 października 2013
Recenzja fluidu do włosów Syoss Supreme Selection Restore Proffesional Performance
Linia kosmetyków Syoss Proffesional Performance skusiła mnie ładnymi opakowaniami i zapewnieniem, że są to produkty profesjonalne. Kupiłam z tej serii fluid, balsam oraz odżywkę do włosów. Jak na razie przetestowałam sam fluid, który jest najbardziej ciekawym dla mnie produktem.
Według producenta, można użyć ten produkt na trzy sposoby:
1) wmasować przed myciem dla delikatnej pielęgnacji
2) po myciu wmasować i spłukać
3) pozostawić na noc dla silnej regeneracji i spłukać rano.
Ja użyłam sposobu pierwszego. Wmasowałam produkt na kilka godzin w końcówki włosów (najbardziej zniszczone i potrzebujące regeneracji), a następnie je umyłam.
Jak wrażenia? Zacznijmy od początku?
Cena: 18 zł
Opakowanie: Wzorowane na produktach profesjonalnych, estetyczne, fajnie wygląda w łazience. Ma wygodny dozownik, dlatego wyciśniemy potrzebną ilość. Po zużyciu można opakowanie wymyć i wykorzystać jako pojemnik na mydło w płynie.
Konsystencja: Ani nie za rzadka, ani nie za gęsta. Przyjemnie wciera się we włosy, ma bardzo ładny, delikatny zapach. Sam fluid jest perłowy, posiada małe drobinki co też ładnie wygląda na włosach. Moim zdaniem śmiało po myciu można posmarować końcówki i zostawić.
Działanie: Włosy są dość miękkie i łatwiej je jest rozczesać. Co do naprawiania zniszczeń - nie oczekujmy cudów od kosmetyku. Na pewno trochę poprawia stan, ale nie jest to żadna rewelacja. Minusem jest słaba wydajność.
Ocena: 9/10
Według producenta, można użyć ten produkt na trzy sposoby:
1) wmasować przed myciem dla delikatnej pielęgnacji
2) po myciu wmasować i spłukać
3) pozostawić na noc dla silnej regeneracji i spłukać rano.
Ja użyłam sposobu pierwszego. Wmasowałam produkt na kilka godzin w końcówki włosów (najbardziej zniszczone i potrzebujące regeneracji), a następnie je umyłam.
Jak wrażenia? Zacznijmy od początku?
Cena: 18 zł
Opakowanie: Wzorowane na produktach profesjonalnych, estetyczne, fajnie wygląda w łazience. Ma wygodny dozownik, dlatego wyciśniemy potrzebną ilość. Po zużyciu można opakowanie wymyć i wykorzystać jako pojemnik na mydło w płynie.
Konsystencja: Ani nie za rzadka, ani nie za gęsta. Przyjemnie wciera się we włosy, ma bardzo ładny, delikatny zapach. Sam fluid jest perłowy, posiada małe drobinki co też ładnie wygląda na włosach. Moim zdaniem śmiało po myciu można posmarować końcówki i zostawić.
Działanie: Włosy są dość miękkie i łatwiej je jest rozczesać. Co do naprawiania zniszczeń - nie oczekujmy cudów od kosmetyku. Na pewno trochę poprawia stan, ale nie jest to żadna rewelacja. Minusem jest słaba wydajność.
Ocena: 9/10
niedziela, 27 października 2013
Azjatyckie wynalazki - Przyrząd do malowania rzęs
Witajcie! Dziękuje wam za wszystkie komentarze i cieszę się, że notki się wam podobają. Będę starać się publikować częściej i szukać coraz ciekawszych tematów. Może mi coś podpowiecie? O czym chciałybyście przeczytać?
Na bieżąco staram się odwiedzać wasze blogi, czytać notki oraz komentować. Proszę o trochę wyrozumiałości. Do każdego na pewno zaglądnę.
Dziś o pewnym małym wynalazku, który na stałe zagości w mojej kosmetyczce. Przyrząd do malowania rzęs kupiłam na internecie w cenie 2 zł. Za tą cenę oczywiście nie było możliwości żebym nie spróbowała.
Opakowanie: Przyrząd dostajemy w foliowym opakowaniu wraz z kartonową instrukcją. Niestety jedyne napisy to "krzaczki" ale oprócz tego na ulotce są również rysunki.
Wygląd: Z tego co widziałam występuje w wersji niebieskiej oraz różowej. Ja mam różową i taką też częściej spotykam na internecie. Urządzenie jest wykonane z plastiku, lekkie poręczne i małe. Łatwo schowacie go do torebki albo kosmetyczki. Jest również higieniczne - po użyciu wystarczy umyć za pomocą wody i osuszyć.
Użycie: Urządzenie przykładamy do linii rzęs tak aby linia grzebyczków przyrządu była tuż za nimi. Powoli i delikatnie malujemy rzęsy. Końcówką można porozdzielać sklejone rzęsy, zanim jeszcze zaschną.
Moje wrażenia: Prawie z każdym tuszem daje bardzo dobre efekty. Przy tuszach, które wcześniej sklejały mi rzęsy, ten problem występuje już w mniejszym stopniu. Pomalowane rzęsy na pewno wyglądają zdecydowanie lepiej i są dokładniej pokryte tuszem.
A co wy sądzicie o takich wynalazkach?
Jakie są wasze sposoby na ładny makijaż rzęs?
Na bieżąco staram się odwiedzać wasze blogi, czytać notki oraz komentować. Proszę o trochę wyrozumiałości. Do każdego na pewno zaglądnę.
Dziś o pewnym małym wynalazku, który na stałe zagości w mojej kosmetyczce. Przyrząd do malowania rzęs kupiłam na internecie w cenie 2 zł. Za tą cenę oczywiście nie było możliwości żebym nie spróbowała.
Opakowanie: Przyrząd dostajemy w foliowym opakowaniu wraz z kartonową instrukcją. Niestety jedyne napisy to "krzaczki" ale oprócz tego na ulotce są również rysunki.
Wygląd: Z tego co widziałam występuje w wersji niebieskiej oraz różowej. Ja mam różową i taką też częściej spotykam na internecie. Urządzenie jest wykonane z plastiku, lekkie poręczne i małe. Łatwo schowacie go do torebki albo kosmetyczki. Jest również higieniczne - po użyciu wystarczy umyć za pomocą wody i osuszyć.
Użycie: Urządzenie przykładamy do linii rzęs tak aby linia grzebyczków przyrządu była tuż za nimi. Powoli i delikatnie malujemy rzęsy. Końcówką można porozdzielać sklejone rzęsy, zanim jeszcze zaschną.
Moje wrażenia: Prawie z każdym tuszem daje bardzo dobre efekty. Przy tuszach, które wcześniej sklejały mi rzęsy, ten problem występuje już w mniejszym stopniu. Pomalowane rzęsy na pewno wyglądają zdecydowanie lepiej i są dokładniej pokryte tuszem.
A co wy sądzicie o takich wynalazkach?
Jakie są wasze sposoby na ładny makijaż rzęs?
sobota, 26 października 2013
Makijaż dodający lat, makijaż postarzający
Na internecie wiele osób pyta, w jaki sposób zrobić sobie makijaż, aby wyglądać dojrzalej i poważnie. Najczęściej takie pytania zadają osoby których inny ludzie oceniają na młodszych, niż w rzeczywistości są. Ja sama miałam podobny problem i nigdzie nie mogłam znaleźć artykułu na ten temat, więc teraz mam zamiar podzielić się z Wami moimi sposobami, dotyczącymi zarówno makijażu jak i ubioru. Ja w dodatku mam niestety bardzo dziecinną twarz więc niezbyt to wychodzi, ale u większości osób się sprawdzi:-)
Makijaż:
- Wybierz podkład jak najciemniejszy, ale tak, aby pasował do Twojego odcienia skóry, nie używaj podkładu jaśniejszego od koloru Twojej cery. Wybieraj podkłady zapewniające matowy efekt. Nie stosuj rozświetlacza.
- Róż odmładza, dlatego lepiej zastosować bronzer, najlepiej bez błyszczących drobinek, o chłodnym odcieniu.
- Usta proponuję obrysować beżową kredką i użyć takiego samego koloru szminki, można także zdecydować się na kolor czerwony - szminkę najlepiej wklepać palcem aby kolor nie był zbyt intensywny.
- Kreska eyelinerem na górnej powiece, w kolorze czarnym, ciemnobrązowym, grafitowym
- Proponuje wybrać cienie perłowe, najlepiej w kremie, idealne będą szarości, odcienie ziemi, miedziane, czernie.
Ubranie:
- Polecam kolor czarny, granatowy, szary, ciemnozielony, brązowy
- Najlepsze będą buty, które dodadzą Ci kobiecości: szpilki albo koturny, zrezygnuj z butów sportowych i trampek
- Zamiast t-shirtów ubieraj eleganckie bluzki
- Ciemne dżinsy, rajstopy oraz eleganckie spodnie w czarnym kolorze - postarzają
- Najlepsze kolory lakierów do paznokci to czerwony, szary, ciemnofioletowy
- Ubieraj biżuterie: najlepiej złotą albo srebrną, wiszące kolczyki
- Marynarki, spodnie w kant to bardzo dobry wybór, także spódnice, ale najlepiej z ciemne i z innego materiału niż dzins
A może wy macie jeszcze jakieś sposoby na dodanie sobie lat?
piątek, 25 października 2013
Recenzja chusteczek nawilżanych Huggies soft skin
Wreszcie skończył się mój znienawidzony płyn micelarny, więc udałam się do sklepu, aby kupić inny produkt, który nada się do zmycia makijażu. Ponieważ żyję w nieustannym biegu, postanowiłam, że będą to chusteczki nawliżane. Ze względu na wrażliwą skórę udałam się na dział z produktami dla niemowląt;-)
Przez pewien czas już używałam kiedyś chusteczek nawilżanych, miałam już z Tesco, z Bambino jak i Rossmana, Tym razem mój wybór padł na chusteczki firmy Huggies - Soft skin. Trzy opakowania, każde po 64 chusteczki, kosztuje 14 zł. Jak dla mnie średnio 4,70 zł za opakowanie to nie jest drogo. Duże opakowanie jest zarówno wadą jak i zaletą. Wadą, bo trudno zabrać je ze sobą do torebki czy na wyjazd. Chusteczki te mam w szufladzie z kosmetykami i używam jedynie w domu, po całym dniu do zmycia makijażu. Zaletą wielkości jest cena - zawsze kupując więcej jest taniej.
Chusteczki przyjemnie pachną, posiadają w składzie masło shea. Producent zapewnia, że są również wykonane z naturalnego włókna. Jeśli chodzi o samą chusteczkę, to dla mnie jest nieco za twarda, po dłuższym tarciu pozostają małe kawałeczki, które zostają na skórze. Jeśli chodzi o zmywanie makijażu, to radzi sobie całkiem dobrze. To nie jest mój ideał, ale całkiem w porządku.
Czym zmywacie makijaż?
Jeśli używacie chusteczek do makijażu, to jakie najbardziej lubicie?
Moja ocena: 7/10
niedziela, 20 października 2013
Recenzja balsamu do pielęgnacji paznokci i skórek Essence sos nails savers
Ja należę do osób, która zbytnio nie używa odżywek do paznokci. Mam tak napięty tryb życia, że po prostu brakuje mi czasu aby zajmować się dłońmi. Jedyne co robię, to używam czasami przed snem tego oto balsamu, który chciałam Wam przedstawić. No i oczywiście używam lakierów do paznokci:-)
Produkt możemy znaleźć w drogeriach np. Natura lub inne, które posiadają stoisko Essence. Opakowanie to mały, plastikowy słoiczek z plastikową nakrętką. Pojemność to 7 ml, jak dla mnie dużo, ponieważ kosmetyk jest wydajny.
Jest dwukolorowy: kremowo- pomarańczowy, ma konsystencję jak np. masło i cudownie pachnie migdałami. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby użyć go na paznokcie zarówno u dłoni, jak i u stóp. Nawilża skórę wokół paznokcia oraz suche skórki, w stopniu zadowalającym. Zawiera olejek migdałowy.
Cena to około 10 zł.
Moja ocena to 8/10.
Produkt możemy znaleźć w drogeriach np. Natura lub inne, które posiadają stoisko Essence. Opakowanie to mały, plastikowy słoiczek z plastikową nakrętką. Pojemność to 7 ml, jak dla mnie dużo, ponieważ kosmetyk jest wydajny.
Jest dwukolorowy: kremowo- pomarańczowy, ma konsystencję jak np. masło i cudownie pachnie migdałami. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby użyć go na paznokcie zarówno u dłoni, jak i u stóp. Nawilża skórę wokół paznokcia oraz suche skórki, w stopniu zadowalającym. Zawiera olejek migdałowy.
Cena to około 10 zł.
Moja ocena to 8/10.
sobota, 19 października 2013
DIY: Jak samodzielnie przygotować puder
Potrzebujemy:
* Zasypki Alantan (do kupienia w aptece za ok.8 zł)
* Cynamon zmielony w proszku (cena ok 1,50 zł za torebkę)
* Puder do twarzy aby dodać trochę koloru (może być najtańszy, albo jakieś resztki, nawet pokruszone)
* Rozświetlacz w proszku, pigmenty, bronzer - opcjonalnie, nie są konieczne
Za działanie cynamonu odpowiada zawarty w nim olejek cynamonowy. Olejek ten ma właściwości odkażające oraz dobry wpływ na gruczoły łojowe, dlatego puder będzie idealny dla osób z trądzikiem oraz innymi problemami skórnymi. Jego zaletą na pewno jest delikatny, cynamonowy zapach, który np. mi bardzo odpowiada. Już mam za sobą kilka użyć tego pudru i bardzo dobrze utrwala podkład oraz nie powoduje podrażnień.
Oprócz składników, należy przygotować pudełko z zakrętką oraz coś do mieszania (ja wybrałam szpatułkę z zestawu do pedicure).
Następnie rozdrabniamy puder w kamieniu. Ja użyłam Miss Sporty So Clear, którego osobiście nie lubię. Wiecie o tym z mojej recenzji. Jakoś chciałam go pożytecznie zużyć;-)
Ponieważ kawałki pudru były zbyt duże, zgniotłam je na mniejsze części.
Następnie wsypałam łyżeczkę zasypki Alantan. Zamieszałam ją z pudrem.
W kolejnym kroku dodałam pół łyżeczki cynamonu.
I bardzo dokładnie zamieszałam. Jeśli chcecie możecie w tym momencie dodać pokruszony rozświetlacz, trochę bronzera czy pigmentu. Moja rada: dodawajcie po trochu i sprawdzajcie, w którym momencie kolor będzie dla was odpowiedni.
Taki oto puder, będzie idealny do utrwalenia makijażu. Najlepiej nakładać go pędzelkiem delikatnymi ruchami.
Jakich pudrów do twarzy używacie?
Co myślicie o notkach "zrób to sama", chcecie więcej takich?
* Zasypki Alantan (do kupienia w aptece za ok.8 zł)
* Cynamon zmielony w proszku (cena ok 1,50 zł za torebkę)
* Puder do twarzy aby dodać trochę koloru (może być najtańszy, albo jakieś resztki, nawet pokruszone)
* Rozświetlacz w proszku, pigmenty, bronzer - opcjonalnie, nie są konieczne
Za działanie cynamonu odpowiada zawarty w nim olejek cynamonowy. Olejek ten ma właściwości odkażające oraz dobry wpływ na gruczoły łojowe, dlatego puder będzie idealny dla osób z trądzikiem oraz innymi problemami skórnymi. Jego zaletą na pewno jest delikatny, cynamonowy zapach, który np. mi bardzo odpowiada. Już mam za sobą kilka użyć tego pudru i bardzo dobrze utrwala podkład oraz nie powoduje podrażnień.
Oprócz składników, należy przygotować pudełko z zakrętką oraz coś do mieszania (ja wybrałam szpatułkę z zestawu do pedicure).
Następnie rozdrabniamy puder w kamieniu. Ja użyłam Miss Sporty So Clear, którego osobiście nie lubię. Wiecie o tym z mojej recenzji. Jakoś chciałam go pożytecznie zużyć;-)
Ponieważ kawałki pudru były zbyt duże, zgniotłam je na mniejsze części.
Następnie wsypałam łyżeczkę zasypki Alantan. Zamieszałam ją z pudrem.
W kolejnym kroku dodałam pół łyżeczki cynamonu.
I bardzo dokładnie zamieszałam. Jeśli chcecie możecie w tym momencie dodać pokruszony rozświetlacz, trochę bronzera czy pigmentu. Moja rada: dodawajcie po trochu i sprawdzajcie, w którym momencie kolor będzie dla was odpowiedni.
Taki oto puder, będzie idealny do utrwalenia makijażu. Najlepiej nakładać go pędzelkiem delikatnymi ruchami.
Jakich pudrów do twarzy używacie?
Co myślicie o notkach "zrób to sama", chcecie więcej takich?
piątek, 18 października 2013
Recenzja płynu miclearnego Soraya
Przepraszam, że nadal nie zdążyłam odpisać na wszystkie komentarze i odwiedzić waszych blogów, odwdzięczyć się. W weekend tego dopilnuję.
Postanowiłam dziś napisać dla Was recenzję płynu micelarnego Soraya z serii Nawilżanie&Dotleniania. Zachęcona niską ceną, bodajże 5 zł za 200 ml, kupiłam ten produkt, który akurat znajdował się na promocji w Superpharmie. Cena regularna to 11 zł. Jestem już przy końcówce tego produktu i cieszę się z tego powodu. Na pewno nie kupię go ponownie.
Opakowanie: Plastikowa butelka w kolorze przeźroczystego niebieskiego. Jeśli chodzi o szatę graficzną, design jest nowoczesny, ciekawy i jak najbardziej mi się podoba. Z tyłu możemy przeczytać podstawowe informacje dotyczące produktu oraz jego skład.
Zapach: Chemiczny, nie wiem do czego go porównać, ale jest nieprzyjemny i można to odczuć podczas użytkowania.
Konsystencja: Przeźroczysty płyn, przy transporcie może zrobić się na nim piana. Płyn pozostawia na skórze tłustą, nieprzyjemną warstwę, dlatego ja zawsze musiałam dodatkowo po jego użyciu myć twarz wodą. Po takim użyciu skóra była wręcz wysuszona, a nie nawilżona, jak obiecuje producent. Moim zdaniem nie jest to także produkt dla skóry wrażliwej - może podrażniać, szczególnie okolice oczu.
Makijaż zmywa dobrze, za wyjątkiem makijażu oczu, tuszu do rzęs. To naprawdę trudne, ponieważ podrażnia okolice oczu, a jak wiecie najgorsze jest zmycie tuszu do rzęs albo mascary. Jeśli chodzi o wydajność, to wystarczył mi na 4 miesiące codziennego stosowania. To jeden z niewielu plusów, ale mimo tego, wolę płyny do demakijażu Ziaja. Cenowo wypadają podobnie, a zdecydowanie nie wywołują podrażnień.
Moja ocena: 3/10
A Wy jakie płyny do demakijażu polecacie?
Postanowiłam dziś napisać dla Was recenzję płynu micelarnego Soraya z serii Nawilżanie&Dotleniania. Zachęcona niską ceną, bodajże 5 zł za 200 ml, kupiłam ten produkt, który akurat znajdował się na promocji w Superpharmie. Cena regularna to 11 zł. Jestem już przy końcówce tego produktu i cieszę się z tego powodu. Na pewno nie kupię go ponownie.
Opakowanie: Plastikowa butelka w kolorze przeźroczystego niebieskiego. Jeśli chodzi o szatę graficzną, design jest nowoczesny, ciekawy i jak najbardziej mi się podoba. Z tyłu możemy przeczytać podstawowe informacje dotyczące produktu oraz jego skład.
Zapach: Chemiczny, nie wiem do czego go porównać, ale jest nieprzyjemny i można to odczuć podczas użytkowania.
Konsystencja: Przeźroczysty płyn, przy transporcie może zrobić się na nim piana. Płyn pozostawia na skórze tłustą, nieprzyjemną warstwę, dlatego ja zawsze musiałam dodatkowo po jego użyciu myć twarz wodą. Po takim użyciu skóra była wręcz wysuszona, a nie nawilżona, jak obiecuje producent. Moim zdaniem nie jest to także produkt dla skóry wrażliwej - może podrażniać, szczególnie okolice oczu.
Makijaż zmywa dobrze, za wyjątkiem makijażu oczu, tuszu do rzęs. To naprawdę trudne, ponieważ podrażnia okolice oczu, a jak wiecie najgorsze jest zmycie tuszu do rzęs albo mascary. Jeśli chodzi o wydajność, to wystarczył mi na 4 miesiące codziennego stosowania. To jeden z niewielu plusów, ale mimo tego, wolę płyny do demakijażu Ziaja. Cenowo wypadają podobnie, a zdecydowanie nie wywołują podrażnień.
Moja ocena: 3/10
A Wy jakie płyny do demakijażu polecacie?
środa, 16 października 2013
Post promujący Ankagrzanka & JustynaK
Dziękuję wam za wszystkie komentarze! Postaram się jak najszybciej je przeczytać i odpowiedzieć.
Przyszedł czas na post promujący, który był nagrodą w konkursie organizowanym na moim blogu. Postanowiłam przyznać nagrodę ex equo dwóm osobom:
http://ankagrzanka.blogspot.com/ - Ania
http://jusztynkaxoxo.blogspot.com/ - Justyna
Nie mogłam się zdecydować o kim najpierw napisać, albo czy dać dwa posty. Najpierw opiszę bloga Ani, ponieważ ona odrobinę wcześniej dodała komentarz z odpowiedzią konkursową.
Ania prowadzi bloga od 29 sierpnia i przez ten czas udało jej się zdobyć aż 150 obserwatorów. Ma piętnaście lat, jej największą pasją jest fotografia. Na blogu możecie zobaczyć wykonane przez nią zdjęcia. Sama również lubi pozować i ma bardzo dobre wyczucie stylu, co mogę stwierdzić po przeglądnięciu całego bloga. Często pisze również o swoim życiu.
Przyszedł czas na post promujący, który był nagrodą w konkursie organizowanym na moim blogu. Postanowiłam przyznać nagrodę ex equo dwóm osobom:
http://ankagrzanka.blogspot.com/ - Ania
http://jusztynkaxoxo.blogspot.com/ - Justyna
Nie mogłam się zdecydować o kim najpierw napisać, albo czy dać dwa posty. Najpierw opiszę bloga Ani, ponieważ ona odrobinę wcześniej dodała komentarz z odpowiedzią konkursową.
Ania prowadzi bloga od 29 sierpnia i przez ten czas udało jej się zdobyć aż 150 obserwatorów. Ma piętnaście lat, jej największą pasją jest fotografia. Na blogu możecie zobaczyć wykonane przez nią zdjęcia. Sama również lubi pozować i ma bardzo dobre wyczucie stylu, co mogę stwierdzić po przeglądnięciu całego bloga. Często pisze również o swoim życiu.
***
Justyna traktuje wizaż jako pasję i sposób na spędzenie wolnego czasu. Na jej blogu możecie znaleźć ciekawe recenzje kosmetyczne, ale również notki z makijażem wykonanym krok po kroku. Nowa seria makijaży Justyny poświęcona jest żywiołom, do tej pory z serii ukazały się makijaże "przedstawiające" powietrze, ziemię i ogień. Wielkim atutem jest nie tylko staranne ich wykonanie, ale przejrzyste przedstawienie makijażu w poszczególnych etapach.
poniedziałek, 14 października 2013
Azjatycki stanik powiększający o trzy rozmiary
Dziś postanowiłam Wam napisać o ciekawym, zaskakującym azjatyckim pomyśle - jest to wariacja na temat stanika push up. Powyżej spot reklamujący ten wynalazek.
Jakiś rok temu skusiłam się na jego zakup. Pamiętam, że kosztował około 50 zł. Reklama zapewnia, że po każdym kliknięciu w oznaczone miejsce na wkładce, zwiększa się o rozmiar, czyli B-C-D. Jak jest w rzeczywistości? Wkładkę trzeba pompować około minuty i biust jest co najwyżej o rozmiar większy. Efekt jest ładny, ale stanik niestety mocno zabudowany z tyłu więc nie nadaje się do sukienek. Nie jest też wybitnie elegancki. Trudno się go pierze i suszy, ciężko schnie ponieważ jest wykonany z syntetycznych materiałów. Wkładki po kilku użyciach się zepsuły. Ale moc reklamy działa;-)
A co Wy sądzicie o takich wynalazkach?